zaklęcia, które na 100% działają

Stoisz sobie na przystanku, czekasz na autobus. Wokół ciebie jeszcze piątka czekaczy, dzień jak co dzień. Autobus dość długo nie przyjeżdża, a temperatura spadła poniżej zera, czyli wszyscy wyglądają na raczej zblazowanych. Wtem! jeden z mężczyzn budzi się z letargu i zaczyna ożywionym głosem: "hej ho! co tam u ciebie?". I wcale nie mówi tego do nikogo z towarzyszy niedoli. 


Jeszcze parę lat temu to, że ktoś mówił do siebie, było czymś bardzo anormalnym, ale teraz? Możesz zacząć rozmowę z kimś, kto nie stoi obok ciebie, nie musisz nawet trzymać w ręku telefonu, żeby zamienić kilka słów z kolegą, który jeszcze nie dotarł na miejsce spotkania. W takim razie jak się skontaktować z kimś, kto jest daleko? Telepatia? No prawie. 

Ostatnio na ulicy przykuł moją uwagę mężczyzna, który szeptem wyrzucał z siebie ciąg ledwie rozróżnialnych słów. Przypominało to trochę jakąś scenę z Pottera - mruczał zaklęcia, najprawdopodobniej usiłował kogoś lub coś unieszkodliwić. No ale to nie był peron 9 i 3/4, a ja nie piłam kremowego piwa, czyli zostaje opcja najbardziej realna: faceta opętało. 

Jest taka jedna rzecz, która sprawia, że ludzie z radością rozmawiają z niewidzialnym przyjacielem albo wyszeptują tajemnice w powietrze. To wcale nie chodzi o jakąś tam miłość albo schizofrenię, tylko o najzwyklejszy w świecie zestaw słuchawkowy. 

Czy tylko dla mnie mówienie w pustkę na środku ulicy jest beznadziejnie komiczne? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz